Wydarzenia

Ach przygoda!

Prawdziwa przygoda podobno zdarza się tylko raz w życiu i każdy, prędzej czy później, jej doświadczy. O przygodach, tych mniejszych i większych, doskonale wiedzą już uczniowie klas 2D o profilu biologiczno – chemiczno – fizycznym oraz 2B o profilu biologiczno – chemicznym z rozszerzeniem z języka angielskiego, którzy to w dniach 16 – 20 czerwca br. uczestniczyli w nadmorskich warsztatach przyrodniczych w uroczej miejscowości Kąty Rybackie. Pewnym osobom już w tym miejscu należą się podziękowania, a są to: koordynator wycieczki p. Barbara Sowińska oraz opiekunowie: p. Ewa Maduzia, p. Elżbieta Marciniak, p. Wioletta Szczepanik i p. Adam Śmigielski.

W poniedziałek około godziny dziewiątej byliśmy już w swoich pokojach w zarezerwowanym dla nas ośrodku „Relaks”. Zmęczeni długą podróżą, rozpoczętą kilka minut przed północą poprzedniego dnia, ale i bardzo szczęśliwi, podążyliśmy w kierunku plaży, by przywitać się z polskim morzem. Na plaży miło spędziliśmy kilka pierwszych godzin naszego pobytu w Kątach Rybackich – poniedziałek był bowiem dniem wolnym od zajęć i mogliśmy tego właśnie dnia poczuć przedsmak nadchodzących wakacji. Palące słońce przysporzyło nam także pewnych kłopotów w postaci czerwonych twarzy, ramion, brzuchów, a nawet stóp, jednak wszyscy w świetnych humorach udaliśmy się do lokalnej restauracji „Bachus”, by zjeść pierwszą w Kątach Rybackich kolację. Wieczorem w pokojach było gwarno i wesoło, a w jednym z nich można było posłyszeć gitarę i radosny śpiew…

Kolejny dzień rozpoczęliśmy śniadaniem o godzinie ósmej i – podzieleni na dwie grupy – już o godzinie dziewiątej byliśmy gotowi na pierwsze zajęcia. Podczas, gdy jedna z grup rywalizowała w biegu na orientację, druga grupa odbywała zajęcia terenowe z botaniki. Bieg na orientację w drużynach dwu- i trzyosobowych zabrał nam nieco energii, ale dał niesamowitą dawkę śmiechu i zabawy. Członkowie zwycięskiego zespołu zostali obdarowani skromnymi upominkami w postaci map Żuław Wiślanych i nikogo taka nagroda nie powinna dziwić, gdyż zajęcia prowadził kartograf. Na lekcji botaniki zaś nauczyliśmy się rozpoznawać niektóre gatunki roślin ogrodowych i – w szczególności – leśnych, zarówno tych bardziej, jak i mniej popularnych. Z pewnością możemy już powiedzieć, że umiemy odróżnić dąb szypułkowy od bezszypułkowego po długości ogonków liści oraz lipę drobnolistną od szerokolistnej po kolorze włosków na spodniej stronie jej liści. Dowiedzieliśmy się także, że wiele dobrze nam znanych i powszechnie występujących w lasach roślin jest jadalnych i, co więcej, posiada dużą ilość witaminy C oraz właściwości lecznicze – teraz wiemy już czym w lesie można się pożywić (ze smakiem większym lub mniejszym), a od czego trzymać się z daleka, ze względu na działanie trujące. Zwieńczeniem zajęć był botaniczny quiz, w którym także nagrodzono małymi upominkami członków zwycięskiej drużyny, a następnie nadano nam wyjątkowe botaniczne imiona na pamiątkę. Po obiedzie o godzinie trzynastej nastąpiła wymiana grup, a w czasie wolnym od zajęć udaliśmy się na plażę, by znów beztrosko cieszyć się tym, co nad polskim morzem najlepsze – plażą, słońcem, szumem fal i … bursztynem! W czasie kolejnych zajęć poznaliśmy, na czym polega ochrona przyrody (nie mylić z ochroną środowiska!) oraz wysłuchaliśmy wykładu nt. różnych jej obliczy i metodyki w niej stosowanej (przede wszystkim spisywaniu przyrody, tj. inwentaryzacji). Po tej części lekcji wyszliśmy w teren, by rozpocząć zabawę w żerowanie – podzieleni na grupy wszystkożerców, mięsożerców, roślinożerców, wielożerców i tych, którym za pożywienie służą wyłącznie ślimaki, szukaliśmy ukrytych w lesie kartek z pokarmami i … żerowaliśmy, licząc przeżywalność osobników. Kto nie doświadczył tego na własnej skórze i nie zobaczył na własne oczy, niech żałuje, bo zapewne nie rozumie, o czym mowa. Tu właśnie sobieszczaki ustanowiły rekord, gdyż jeden z naszych kolegów odnalazł aż siedemnaście (!) porcji pokarmu, przebijając tym samym wszystkich wcześniejszych uczestników warsztatów w Kątach Rybackich. Po kolacji wróciliśmy do swoich pokoi i znów w miłej atmosferze spędziliśmy wolną chwilę, by następnie udać się na ostatnie tego dnia już zajęcia, czyli wykłady o nietoperzach i ich przystosowaniach do życia w ciemności. Poznaliśmy w teorii kilkanaście ciekawych gatunków nietoperzy i owe przystosowania (m.in. echolokację), a w drugiej części lekcji wybraliśmy się w teren (godzina 22:30), by obserwować nocne życie tych jedynych w swoim rodzaju ssaków. Uzbrojeni w detektory mogliśmy najpierw usłyszeć, a następnie zobaczyć nad naszymi głowami m.in. mroczka późnego i karlika większego. Zmęczeni dniem, ale oczekujący jutra, udaliśmy się do ośrodka, a nieco później do łóżek.

Trzeci dzień pobytu w Kątach Rybackich rozpoczęliśmy ponownie od śniadania, by w pełni sił wyruszyć na zajęcia dotyczące życia w morzu oraz tego, co morze na brzeg wyrzuca – tj. muszli i bursztynu. Chętni mogli skorzystać z poradników i przy ich pomocy zidentyfikować gatunek ślimaka czy też małża, do którego należała niegdyś dana muszla oraz przeczytać kilka ciekawostek o kamieniach leżących pośród piasku – ich nazewnictwie, budowie i składzie mineralnym. Następne zajęcia dotyczyły ornitologii, a w szczególności konkretnego ptaka, jakim jest kormoran – jedna z grup miała okazję obserwować kormorany w Rezerwacie Kormoranów i Czapli Siwej; druga zaś na Zalewie Wiślanym. Nauczyliśmy się także metod obserwacji ptaków oraz rozpoznawania śpiewu poszczególnych ich gatunków. Po obiedzie znów udaliśmy się na plażę w celach wypoczynkowych, a następnie wróciliśmy na zajęcia z entomologii, tj. nauki o owadach, gdzie nastąpił krótki wykład, wprowadzający do części lekcji odbywającej się w terenie, czyli zbierania owadów za pomocą siatek i parosoli japońskich oraz określania ich przynależności do konkretnego rzędu, rodziny czy nawet gatunku i zdobywania punktów. Na pamiątkę wszyscy uczestnicy zajęć otrzymali swoje entomologiczne imiona. Ten dzień jednak nie mógł skończyć się bez wyjątkowej oprawy. Postanowiliśmy wybrać się ponownie na plażę, tym jednak razem przed samym zmierzchem, by móc podziwiać zachód słońca, który tego dnia był naprawdę piękny. Kilkunastu uczniów z klasy 2D postanowiło także urządzić własny Festiwal Kolorów, więc do ośrodka „Relaks” wracaliśmy na wpół czyści, na wpół kolorowi (można nacieszyć oko barwnymi chmurami fruwającymi w powietrzu, kolorowymi twarzami i malowanym piaskiem odwiedzając galerię zdjęć).

Kilkoro z nas czwartkowy poranek zaczęło już zbiórką o 3:30, by móc obejrzeć wschód słońca na plaży i poszukać bursztynu podarowanego nocą przez fale morza. Po śniadaniu mieliśmy kilka godzin dla siebie, a niektórzy z nas udali się do miejscowego kościoła w związku ze świętem Bożego Ciała. Jako że tego dnia mieliśmy tylko jedne, ostatnie już w czasie warsztatów, zajęcia z chemii, czas wolny spędziliśmy na plaży. Dwugodzinna lekcja z chemii była ciekawa i w mojej opinii przydatna, ponieważ oprócz analizy kationów i anionów oraz reakcji ich łączenia i barwy wskaźników w roztworach kwasów, zasad i soli nauczyliśmy się sporo ciekawych faktów nt. dodatków do żywności. Dowiedzieliśmy się m.in. czym barwione są popularne cukierki oraz dlaczego picie powszechnie znanych napojów gazowanych typu cola zwiększa pragnienie (więcej szczegółów nie zdradzę dla dobra przyszłych uczestników warsztatów). Wieczorem urządziliśmy pożegnalne ognisko ze swojską kiełbasą, chlebem oraz gitarą i śpiewem na ustach.

Pogoda dopisywała nam od poniedziałkowego ranka aż do późnego wieczora w czwartek. Mamy pewne podejrzenia, że piątkowe oberwanie chmury z samego rana, w czasie, gdy pakowaliśmy już walizki i wsiadaliśmy do autokaru zmierzając ku Warszawie, spowodowane było właśnie naszym wyjazdem – w przyrodzie przecież nie ma przypadków. Należałoby także wspomnieć o tym, iż w przeciągu całych warsztatów towarzyszyły nam dzielnie dwa psiaki, które przemierzały z nami lasy, plażę, a nawet rezerwat, co bardzo umiliło nam pobyt w Kątach Rybackich.

W Warszawie mieliśmy konkretny cel – a były to trzy godziny spędzone w Centrum Nauki Kopernik. Mieliśmy w tym czasie okazję m.in. spróbować zagadek myślowych, zagrać w gry psychologiczne, poczuć trzęsienie ziemi, zmierzyć się z zagadką detektywistyczną, dowiedzieć się jak działa armata powietrzna i wiele, wiele innych.

Kiedy znów zajęliśmy miejsca w autokarze rozpoczęła się podróż do domu. Czas spędzony w trasie szybko upłynął nam na gwarnych rozmowach, oglądaniu filmów, a także i spaniu. Nieco po godzinie jedenastej, późnym wieczorem, wróciliśmy do Jastrzębia i każdy z nas tamtej nocy mógł wyspać się wreszcie we własnym łóżku.

„Ach przygoda!” to długi artykuł, jeśli więc nadal po jego przeczytaniu masz choć cień wątpliwości i nie wierzysz, że wszyscy naprawdę świetnie się bawiliśmy, łącząc zarazem naukę i wypoczynek, że czasami zachowywaliśmy się niepoważnie jak małe dzieci cieszące się z wycieczki i wreszcie, że sobieszczaki potrafią miło spędzić każdą chwilę, zapraszam Cię serdecznie do odwiedzenia galerii zdjęć. Poprawa humoru gwarantowana!

Tekst: Monika Maciejewska, klasa 2D