Wydarzenia

320 m.p.z. w Kopalni Guido – poważnym profesjonalnym etapem klasy I Technikum Górniczego

Pierwotnie do zwiedzania Kopalni Guido w Zabrzu miały jechać dwie klasy, oprócz 1gr, również 1me. Mechatronicy zrezygnowali, lecz niech żałują. Podobnej wiedzy, wrażeń, zdziwień i emocji próżno by szukać gdzie indziej. Chwała pani Małgorzacie Rolce, absolwentce Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, że niestrudzenie organizuje wyjazdy w to ciekawe, specyficzne i trudne – ale warte poznania przez każdego, niezależnie od kierunku kształcenia – miejsce. Sama uczestniczy cierpliwie w tych wycieczkach i służy przy tym profesjonalnymi objaśnieniami. Nie inaczej było 7 lutego, kiedy wraz z uczniami klasy górniczej wybrały się także panie Agata Zabadaj i Lidia Różacka.

W kopalniach węgla kamiennego zatrudnieni byli lub są nadal  dziadkowie, ojcowie, mężowie i bracia członków naszej społeczności szkolnej, ale uświadomienie sobie specyfiki warunków pracy i ich codziennego trudu – możliwe jest dopiero po zjechaniu szolą (czyli windą) oraz przejściu podziemnymi chodnikami. Otrzymane kaski tylko na początku wydały nam się dodatkową atrakcją, bo pod ziemią cały czas odczuwaliśmy ich praktyczną użyteczność. Oglądane kiedyś z daleka lub na filmach i zdjęciach miejsca i urządzenia – przerosły nasze wyobrażenia. Maszyna wyciągowa okazała się prawdziwym olbrzymem. System wchodzenia i zjeżdżania windą jest niepodobny do niczego innego.

Po Kopalni Guido oprowadzała nas pani przewodniczka. Zobaczyliśmy wiele miejsc i przechodziliśmy (a czasem: przedzieraliśmy się) różnymi chodnikami. Nie sądziliśmy, że tak bardzo zmieniać się może temperatura. Na poziomie 170 m pod ziemią czuliśmy się dobrze, ale już przy 320 metrach było chłodno i wietrznie. Zrozumieliśmy, co znaczą kopalniane przeciągi. W Guido nie wydobywa się już węgla, lecz wyrobiska pozostały. Można też zobaczyć używane i dziś maszyny górnicze, wśród których wyróżniały się kombajny ścianowe i chodnikowe. Są to olbrzymy z niezwykłymi głowicami urabiającymi, których noże poruszają się jak żywe futurologiczne stwory. Niektóre maszyny uruchamiano i mogliśmy się przekonać, jaki potworny hałas panuje podczas codziennej górniczej szychty. Oprócz wspomnianego wcześniej chłodu, doświadczyliśmy też  pobrudzenia ubrań i butów przez pył, wodę i błoto. Widzieliśmy również oczywiście węgiel, a także różne rodzaje obudowy. Choć w Kopalni Guido nie prowadzi się już urobku, to ona nadal geologicznie, hydrologicznie i atmosferycznie żyje oraz zmienia się. Ciągle są tam zatrudnieni górnicy różnych specjalności, którzy czuwają nad zachowaniem jej odpowiedniego stanu i bezpieczeństwa.

Zamysłem muzealnym jest pokazanie dawniejszych sposobów pracy w kopalni. Oglądaliśmy archiwalne zdjęcia i filmy rekonstruujące górniczy trud. Zadumaliśmy się nad strasznym losem ludzi zmuszonych w wieku XIX i na początku XX do zarabiania na chleb pod ziemią po 10-12 godzin, którym nie zapewniano żadnych ubrań roboczych ani obuwia, a narzędzia były bardzo prymitywne. Wzruszyła nas też sytuacja koni, powszechnie wykorzystywanych do pracy w kopalniach. Ich (skomplikowany skądinąd) transport na dół był tylko w jedną stronę. Swą siłą wiele lat służyły górnikom, dbającym o nie jak o najlepszych przyjaciół, ale nigdy już nie wracały na powierzchnię. Tak więc, dawna obowiązkowa lektura szkolna pt.”Łysek z pokładu Idy”, zasłużonego dla Górnego Śląska pisarza Gustawa Morcinka, nie była żadną fikcją literacką.

My mieliśmy możliwość przejechania się elektryczną kolejką podwieszaną – jedyną tego typu kolejką górniczą na świecie udostępnioną dla turystów. Wszystkie mijane miejsca i maszyny budziły zainteresowanie uczniów. Zachowywali się oni uważnie, kulturalnie i bezpiecznie, co uważamy za normę w naszej szkole. Jednak najwidoczniej nie jest tak wszędzie, bo pani przewodniczka bardzo ich chwaliła. Na koniec oświadczyła nawet, że dotąd nie oprowadzała tak zdyscyplinowanej klasy, jak nasza 1gr technikum. Napawa nas to dumą. 🙂

Zdziwienie natomiast wzbudziły w nas ostatnie podziemne komory, przystosowane do urządzania imprez okolicznościowych, eventów i konferencji. Na poziomie 320 metrów pod ziemią znajduje się nawet przyjemny pub o nazwie Hala Pomp, gdzie posililiśmy się ciepłymi daniami. Nie zabrakło też fotografowania. Najwięcej zdjęć wykonała wychowawczyni 1gr, pani Małgorzata Rolka, dlatego jest na nich najmniej obecna. Sekundował jej też Paweł z tej klasy. Wycieczka zostanie w naszej pamięci na zawsze, a obecni adepci górniczego fachu odbyli pożyteczny rekonesans.

tekst: Lidia Różacka

zdjęcia: Małgorzata Rolka i Agata Zabadaj oraz Paweł Wojaczek z kl.1gr

[nggallery id=286]