Czwarty wyjazd na projekt polsko- szwajcarski odbył się ciepłym wiosennym rankiem. Postanowiłyśmy z Edytką już nie włóczyć się z tobołami po takiej-samej-jak-wszystkie Galerii Krakowskiej, tylko jak najszybciej znaleźć w Nowym Brzesku- miasteczku jakby z innego, spokojniejszego świata. Stamtąd znów jak królowe;) zabrała nas samochodem obsługa Hotelu św.Norberta. Mając 4h do rozpoczęcia zajęć, można było wykorzystać je pożytecznie. Edytka, w oczekiwaniu na koleżanki z pokoju, uczyła się chemii.
Ja postanowiłam "odwiedzić" pobliską Wisłę. Droga do rzeki prowadziła polnymi ścieżkami. Było malowniczo i miło dopóty, dopóki nie dostrzegłam dwóch sztuk bydła rogatego, pasącego się na łące przy owej drodze. Nie będąc Frankiem Dolasem, postanowiłam nie przekonywać się z bliska, czy to krowy czy byki. Wydawało mi się, że jednak te ostatnie i w dodatku łypiące groźnie na mnie. Oczami wyobraźni już widziałam siebie bijącą rekord świata w biegu przez pola. Postanowiłam więc raczej delektować się widokiem okolicy z wysokości wałów przeciwpowodziowych.
Zajęcia projektowe zaczęły się od 16.00. Tym razem podzieliliśmy się na mniejsze zespoły wg pomysłu na temat rozdziału publikacji, przewidzianej jako efekt końcowy całego przedsięwzięcia. Edytka pracowała intensywnie z 2 koleżankami i kolegą, ja – z 3 b.twórczymi i miłymi paniami. Burza mózgów sprawiła, że czas płynął szybko. W godz.20.30- 22.00 urządzono grę terenową, w której z sukcesem wzięła udział Edytka. Niżej podpisana uznała za wystarczający sukces ujście z życiem z pastwiska.
Następnego dnia dopracowywaliśmy w grupach schematy prezentacji, które zostaną przedstawione podczas konferencji podsumowującej.
Tekst: Lidia Różacka
Foto: Katarzyna Paterman
[nggallery id=30]